środa, 5 września 2012

Rozdział 4

- Teraz to ja się obraziłam i nie odbrażę się tak szybko jak ty.- odwróciłam się w jego stronę i założyłam ręce na piersi. - Musisz się postarać.- powiedziałam i lekko przygryzłam dolną wargę.

Harry uśmiechnął się szeroko i powoli zaczął się do mnie zbliżać. Nasze twarze dzieliły milimetry. Czułam na sobie przyśpieszony oddech Harrego. Już prawie nasze usta się stykały, kiedy nagle zadzwonił mój telefon. Szybko odsunęłam się od chłopaka i wyciągnęłam komórkę z kieszeni. Alan.
- Tak?... No...No... Yhy... Co ty pierdolisz?!... Serio?... Nie zauważyłam naprawdę...No zaraz wracamy...- zakończyłam rozmowę i zwróciłam się do lekko wkurzonego Hazzy. - Czy wy mieszkacie na ulicy Michaela Jacksona*?
- No tak. A co?- zapytał.
- Nie bo wiesz tak się składa, że my też na niej mieszkamy.
- Co? Dlaczego nic nie powiedziałaś?
- Jakbym  wiedziała to bym powiedziała. Alan mi to uświadomił, bo jak odjeżdżałam z Tobą spod domu to nie patrzyłam...
- Jak można nie poznać swojej ulicy?- zapytał rozbawiony Hazza.
- No widocznie można. Po pierwsze: mam kaca. Po drugie: byłam z Tobą, a po trzecie to... dwa wystarczą...
- Tak. Byłaś ze mną a ja jestem taki zajebisty, że po prostu nie zauważyłaś, że to wasza ulica. Rozumiem.- powiedział zadowolony.
- Tak. Dokładnie tak było. Dobra wracamy do domu?
- Oszalałaś?! Nie byliśmy jeszcze w Domu Strachów!- odrzekł to z takim przejęciem, że ja aż się zaśmiałam.
- No i nie pójdziemy. Zrobię dla Ciebie wszystko, ale teraz chodźmy. Jestem zmęczona..- zaczęłam ciągnąć go za rękę, ale on się zatrzymał.
- Wszystko powiadasz?- zapytał chytrze.
- Mhm... może oprócz scen erotycznych, ale resztę tak.
- Ok. Jutro o 18 idziemy na randkę.- powiedział zadowolony i zaczął iść przed siebie.
- Dobra może być.- rzuciłam i obojętnie przeszłam obok Hazzy.
- Zgadzasz się?!- prawie to wykrzyczał.
- No tak. A co w tym takiego dziwnego?- udawałam głupią.
- Nic, ale wiesz ja jestem taki zajebisty i musisz uważać...
- Wiesz co? W blasku MOJEJ zajebistości to ty się możesz jedynie poopalać debilu.- teraz to się na niego wkurzyłam. Co on sobie myśli, że jak jest gwiazdą to może wszystko? Idiota skończony. Chociaż w sumie on to powiedział w żartach, ale co tam będę udawać obrażoną.
- Ej nie. Przepraszam ja tylko żartowałem. Amy zaczekaj.
- Jestę obrażonę.- powiedziałam do niego z trudem powstrzymując śmiech.
- To może ja cię spróbuję przeprosić?- Harry z cwanym uśmieszkiem zaczął się do mnie zbliżać, a ja stanęłam na palcach i lekko muskając ustami płatek jego ucha powiedziałam.- Spadaj Styles.
Zaczęłam uciekać w stronę naszego samochodu, a Hazza biegł za mną krzycząc, że jeszcze mnie złapie. Kiedy dobiegłam do samochodu już wiedziałam o co mu chodziło. Auto było zamknięte, a to Harry miał kluczyki, a nie ja. Oparłam się o drzwi od strony pasażera i słodko się uśmiechnęłam do Loczka, który zdążył już dobiec.
- Mówiłem, że Cię dogonię.- zaczął Harry podchodząc do mnie.- Teraz mi już nie uciekniesz.- powiedział rozbawiony, kładąc swoje dłonie na moich biodrach. Popatrzyłam mu prosto w oczy. Chłopak zbliżał swoją twarz do mojej. Miałam straszną ochotę go pocałować, ale pomyślałam, że przecież znamy się pewnie niecałe 24 godziny, więc to chyba trochę za wcześnie. Gdy nasze usta już prawie się dotykały sprytnie odwróciłam głowę w drugą stronę, a Harry trafił na mój policzek. Musnął go lekko, odsunął się ode mnie, otworzył mi drzwi do samochodu, a sam poszedł na swoje miejsce. Teraz jechaliśmy w ciszy. Dopiero, gdy już dojeżdżaliśmy postanowiłam się odezwać.
- Harry jesteś na mnie zły?- zapytałam nieśmiało.
Zaparkowaliśmy pod domem, a Harry popatrzył się na mnie. W jego oczach widziałam smutek.
- Nie, dlaczego tak myślisz?
- No bo wiesz.. wtedy przed samochodem... ja..
- Przecież nic się nie stało.- powiedział i już chciał otwierać drzwi, ale ja znowu się odezwałam zmuszając go do tego, żeby na mnie spojrzał.
- Harry dziękuję za dzisiaj.- musnęłam jego policzek i wysiadłam z auta, kiedy Loczek nadal w nim siedział.

- Jesteśmy!- krzyknęliśmy jednocześnie, wchodząc do domu.
- Gdzie byliście?- zapytał nas mój brat.
- Dupczyliśmy się w lesie sieroto.- rzuciłam, a reszta zaczęła się brechtać.
- Mam nadzieję, że się zabezpieczacie.- swoje trzy grosze musiał dorzucić Lou.
- Nie musimy. Harry jest bezpłodny.- powiedziałam, ale jak zobaczyłam wzrok Harrego od razu zaczęłam go przepraszać i mówić, że w nocy mu to wynagrodzę, na co cała zgraja wycierała ze śmiechu podłogę.
- A wy co robiliście przez cały dzień?- zapytał Harry jak już wszyscy się uspokoili.
- Leczyliśmy kaca.- wyszczerzył się Zayn.
Jeszcze chwilę posiedzieliśmy z chłopakami, pogadaliśmy, pograliśmy na konsoli. Muszę przyznać, że to naprawdę fajne chłopaki.
- Alan zbieramy się.- powiedziałam i wstałam z kanapy.
- Nie poczekaj jeszcze chwilkę.
- Dobra ja idę, a ty dojdziesz.- rzuciłam przez ramię i zaczęłam ubierać buty.
- Poczekaj odprowadzę Cię!- krzyknął Harry jak już miałam wychodzić.
- Nie, nie trzeba, naprawdę.- zaczęłam się sprzeciwiać.
- Ale ja chcę.
Wyszliśmy przed dom i ruszyliśmy w stronę mojej chaty. Hazza cały czas coś odwalał, a mnie bolał już brzuch od śmiechu.
- Harry... przestań...boli mnie już.- mówiłam pomiędzy napadami śmiechu.
- Wymasować?- Harry w błyskawicznym tempie znalazł się obok mnie.
- Od kiedy ty taki pomocny jesteś?- zapytałam z udawanym zdziwieniem.
- Od zawsze.

Gdy doszliśmy do domu, co zajęło nam nadzwyczajnie dużo czasu, zaprosiłam Loczka do środka.
- Sok, wódka, czy może herbata?- zapytałam.
- Mhmm... woda. Mam już dość wódki.- odpowiedział.
Poszłam do kuchni nalać Hazzie wody, a jak wróciłam on leżał sobie na kanapie oglądając tv.
- Nie za wygodnie Ci Styles? Może byś sunął tą zacną dupę i zrobił mi miejsce?- zapytałam, ale chłopak nic sobie z tego nie zrobił i leżał dalej w tej samej pozycji.
- Dobra.- pomyślałam odstawiając szklankę z wodą na stolik.
Rzuciłam się na Harrolda i zaczęłam go łaskotać. On darł się jak nienormalny i tak się wiercił, że wreszcie oboje wylądowaliśmy na podłodze tyle, że teraz to ja byłam pod nim. Uśmiechnęłam się przepraszająco do Hazzy i próbowałam się dźwignąć, ale nie dałam rady, bo on przycisnął mnie do podłogi jeszcze bardziej.
- Debilu puść mnie!- krzyknęłam śmiejąc się.
- Najpierw musisz mnie przeprosić.
- Co mam zrobić?- zapytałam chociaż domyślałam się co Harremu chodzi po tej głupiej głowie. Tak jak myślałam zadowolony pokazał palcem na swoje usta.
- Całuj!!!- ryknął tak, że chyba pół Londynu słyszało.
- Jak pokazałeś to zrozumiałam. Nie musiałeś tak wrzeszczeć, bo głucha nie jestem.- powiedziałam- Dobra pocałuję, ale najpierw może wstaniemy?
- A jak mi uciekniesz?- zapytał z miną zbitego psa.
- Tak. Spierdolę do łazienki i schowam głowę do kibla. Brawo Styles.
Hazza zrobił głupią minę i zaczął powoli wstawać, a ja razem z nim. Kiedy już byliśmy gotowi kazałam mu zamknąć oczy, a ja w tym czasie wzięłam ze stołu szklankę z sokiem dla Harrego i wylałam mu ją na twarz po czym szybko musnęłam jego usta i zaczęłam uciekać po schodach.
- Harry skarbie ty mój najpiękniejszy, najprzystojniejszy. najseksowniejszy, najmądrzejszy ja naprawdę nie chciałam. Ta woda się sama wylała.- powiedziałam jak chłopak był już blisko mnie.
- Tak ja wiem, że jestem najlepszy i nawet woda na mnie leci, ale wiesz...
- Jestem!!!- krzyknął z dołu mój brat, a ja szybko uwolniłam się od uścisku Hazzy i ruszyłam do salonu, a on poszedł w moje ślady.
- Yhmm.. to ja już pójdę.- powiedział i zaczął ubierać trampki.- Na razie stary.- Harry uścisnął dłoń mojego brata, podszedł do mnie i pocałował w policzek, a ja lekko się uśmiechnęłam i zarumieniłam.- Do zobaczenia jutro o 18 Amy.
Zamknęłam drzwi za Harrym i zaczęłam już iść do łazienki kiedy mój brat zaczął wrzeszczeć, że się zakochałam i takie tam. Zdjęłam z nogi trampka i pierdzielłam nim Alana. Ten złapał się za głowę i udając płacz poszedł do swojego pokoju.
Ja po szybkim prysznicu jak długa rzuciłam się na łóżko i zaczęłam rozmyślać.
- Czy ja zakochałam się w Harrym? Noo.. może jest słodki, przystojny, sympatyczny... ale to chyba za wcześnie, przecież znamy się zaledwie dzień. Wydaję mi się, że ja mu się podobam. Najpierw kilka prób pocałunków, a jeszcze jutro ta randka. Właśnie randka... co ja jutro ubiorę?

Na więcej myśli bezlitosny Morfeusz nie pozwolił.



* jestem wielką fanką Michaela Jacksona i postanowiłam nazwać ulicę na jego cześć .. xd 

No to ten... szkoła . ; /
Taki tam rozdział. 6 komentarzy było? Było. Nie zauważyłam tego, że dwa były od Mirki i jeden to jakaś durna reklama ... Jak chcecie reklamować swoje blogi to możecie napisać przynajmniej to głupie "fajnie" czy coś w tym stylu... ale mimo wszystko dziękuje za komentarze. Aaaa.. i jest jeszcze jedna sprawa. Ankieta się zakończyła i chcieliście dłuższe opowiadanie. Na razie myślę o około 15 rozdziałach, ale to jeszcze może się zmienić 347 razy. :D 


6 komentarzy = nowy  rozdział .

4 komentarze:

  1. super rozdział <3 czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudoo ;**
    Ulica Michaela Jacksona? Czemu mnie to nie dziwi ;d
    Haroldowi tylko całowanie w głowie ;)

    Andzia, jtr nalot na nowego! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. No Andziu no 6 .?:D a nie moge ja dodać 4 .?:D
    Świetne to podoba mi się ;d;* już ci to chyba mówiłam czyż nie .?:D
    No Michael Jackson... ;*

    OdpowiedzUsuń